Recenzja filmu

Intruz (2015)
Magnus von Horn
Ulrik Munther
Mats Blomgren

Dwa razy do tej samej rzeki

"Intruz" to doskonały debiut. W każdym calu przemyślany, wyważony; pod każdym względem elektryzujący. Magnus von Horn prowadzi narrację oraz swojego aktora z wyczuciem i klasą, choć historia
Nie będę owijać w bawełnę, bo takie rzeczy powinno się mówić wprost. "Intruz" to doskonały debiut. W każdym calu przemyślany, wyważony; pod każdym względem elektryzujący. Magnus von Horn prowadzi narrację oraz swojego aktora z wyczuciem i klasą, choć historia kipi od emocji. Gorycz i żal splatają się w niej z nadzieją; wybuchy złości są kontrapunktowane chłodem typowym dla Szwedów. "Mam dystans do Szwecji, bo tam nie mieszkam, i dystans do Polski, bo nie urodziłem się Polakiem" – mówi von Horn. Ów dystans sprawia, że jako reżyser von Horn widzi i pokazuje sytuacje w uderzająco trafny sposób. Nie podsumowuje ich jednak nachalnie. Zostawia widzów z poczuciem dyskomfortu, który potrafią wywołać twórcy niebojący się konfrontacji.



"Intruz" ma w sobie siłę podobną do tej, która charakteryzuje Johna (Ulrik Munther), głównego bohatera filmu. Jego pozorna delikatność i subtelna uroda kryją naturę niezłomnego człowieka. Dziwnie pisze się takie słowa, mając na myśli nastolatka. John przeżył jednak więcej, niż jego koledzy; dorósł szybciej i gwałtowniej poczuł, jak wielką siłę nad życiem człowieka dzierżą emocje. Po pobycie w poprawczaku młody chłopak wraca do rodzinnego miasteczka i o uczuciach stara się jednak zapomnieć. Dlatego jest gotów na konfrontację – z ojcem i bratem, rówieśnikami z klasy, nauczycielami ze szkoły i matką dziewczyny, którą zamordował. Jego obecność nikomu nie jest na rękę. Ojciec nie wie, jak się zachować. Bo czy jest jeszcze czas i sens, żeby wychowywać syna? Nauczyciele się boją. Koledzy nie kryją nienawiści, ale John nadstawia drugi policzek. Von Horn go nie ocenia ani nie broni za wszelką cenę. Stara się pokazać, że zło rodzi się w afekcie, jest reakcją na lęk, na bezsilność; jest owocem braku komunikacji.

Wszystkie wątki, które pojawiają się w treści "Intruza", znajdują swoje odzwierciedlenie w jego formie. Nie ma w tym filmie zabiegów niczemu niesłużących. Każdy z nich oddaje charakter świata przedstawionego i natężenie emocji. Kamera Łukasza Żala filmuje z bezpiecznego dystansu, często stoi nieco za rogiem, za zakrętem. Od czasu do czasu podchodzi tak blisko, że ciarki przechodzą po plecach, zwykle jednak stoi tak daleko, że w zainscenizowane sytuacje trzeba się wpatrywać. Von Hornowi udało się umieścić kamerę na pozycji, która kontrapunktuje zachowanie bohaterów. Im więcej emocji w scenie, tym mniej ruchu w kadrze. Daje to fascynujący efekt. Jako widzowie czujemy się uwięzieni na swojej pozycji, sami stajemy się intruzami, nie możemy zareagować, musimy obserwować. Nie mamy szans, by uciec wzrokiem, kiedy John mierzy się z nienawistnymi spojrzeniami lub przyjmuje ciosy. Jest zarazem pokorny i bezczelny. Co wzbudza niepokój – bo czy nie jest to trochę nieludzkie?



Z jednej strony "Intruz" to typowy arthouse, z drugiej jeden z niewielu filmów w swojej kategorii, który faktycznie trzyma w napięciu. Jest podszyty dobrym kinem gatunkowym (thrillerem, psychologicznym dramatem i zaangażowanym kinem społecznym), ale wymyka się destrukcyjnym dla dramaturgii kliszom. To film bardzo autentyczny, choć do granic wycyzelowany. Jest w nim coś znajomego, ale zwroty akcji i decyzje bohaterów nie przestają zaskakiwać. Von Horn godzi w nasze oczekiwania. Kiedy spodziewamy się miłości, nie dostajemy nic prócz lęku przed kontaktem. Kiedy oczekujemy wzajemnej nieufności między bohaterami, pojawia się prawdziwa przyjaźń. John nie zachowuje się konwencjonalnie, więc reakcje innych też nie mają klasycznego wymiaru. Nie są jednak niewiarygodne. "Intruz" jest skomponowany i zmontowany (przez Agnieszkę Glińską) po mistrzowsku. To film mocny, ale opowiedziany subtelnymi środkami. Wyrazisty, ale daleki od tworzenia czarno-białych podziałów.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '86. Ukończyła filmoznawstwo na UJ, dziennikarka, krytyczka filmowa, programerka Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Jako wolny strzelec współpracuje z portalami Filmweb.pl, Dwutygodnik.com i... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kino tzw. artystyczne często cierpi na bliźniaczo podobne przywary. Długie ujęcia prezentujące zwykłą... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones